Dr Stuart Shanker "Self-Reg"

avatar

Przeczytałam kolejną polecaną książkę z cyklu jak być lepszym rodzicem, i wiecie co? Ja nie polecam.

Po tym, jak fascynująca dla mnie była lektura "Pozytywnej dyscypliny" w dwóch odsłonach, ta książka jest po prostu średnia. W "Pozytywnej..." miałam takie odczucie, że odkrywam coś, co jest bardzo zbieżne z moimi poglądami na rodzicielstwo pełne bliskości i zrozumienia. W Self-Reg nie odkryłam nic.

No dobrze, wiele kwestii jest wyjaśnionych, może w sposób aż nadto drobiazgowy. Bo ok, jest coś takiego jak mózgowe Wi-Fi. Nie jest to tajemnicą, i ja też dostrzegam wyraźnie, że Bombel najgorzej zachowuje się wtedy, kiedy on sam źle się czuje, lub kiedy to ja - jestem chora, zmęczona lub zestresowana. Nie potrzebuję jednak głębokiej analizy funkcjonowania ciała migdałowatego, aby zrozumieć ten mechanizm i móc go wykorzystać w życiu.

A poza skupieniem się na budowie tych układów zabrakło mi prostego wytłumaczenia innych kwestii, jak np. jak rozpoznawać stan zbyt niskiego pobudzenia i odróżnić od zwykłego zmęczenia? Tyle było nacisku w tej książce, jakie to jest istotne, a ja po lekturze całości wciąż nie wiem. Jasne, ok, każde dziecko jest indywidualne, w każdym przypadku jest inaczej, tak. Ale całokształt jest napisany w taki sposób, że naprawdę nie wiem wiele więcej, niż przed lekturą.

Może dość dobrze jest za to wyjaśniona kwestia tego, jak nowoczesne pobudzacze - telewizja, smartfony, światła miasta itp. - wpływają na mózg. I to, jak istotne jest, żeby w ramach odpoczynku pójść na spacer na łono natury. Ale to też nie jest jakaś wiedza tajemna, każdy chyba to odczuwa w sposób intuicyjny, prawda? Przynajmniej dla mnie tutaj też Ziobro zaskoczenia.

W każdym razie, dość przemęczyłam tą książkę, i puszczam ją dalej w świat - tej pozycji akurat nie chcę trzymać na swojej półce



0
0
0.000
1 comments