[PL / ENG] Pożegnanie z Wisłą / Farewell to the Vistula River My Actifit Report Card: August 19 2024

Poniedziałek. Fajnie, że mój mąż ukradł sobie jeszcze ten poniedziałek. Dzięki temu nie tylko nie musieliśmy wracać w niedzielnych wieczornych korkach, ale przede wszystkim mogliśmy jeszcze skorzystać z połowy kolejnego dnia. Było nieco pod chmurką, co było sporym rozczarowaniem - liczyliśmy z Bomblem bowiem na jeszcze jeden cudowny upalny dzień nad Wisłą. Ale gorąco było, więc i tak poszliśmy się z ową Wisłą pożegnać.

Monday. It was great that my husband stole this Monday of work. Thanks to that, not only did we not have to get back in Sunday evening traffic jams, but above all we could still use half of the next day. It was a bit under the clouds, which was a big disappointment - Bombel and I had been counting on another wonderful hot day by the Vistula. But it was hot, so we went to say goodbye to the Vistula anyway.

Płynęła żwawo, z dużo wyższym poziomem wody niż ostatnio, bardziej zielona, chłodniejsza. Zrobiłam jej trzy zdjęcia na do widzenia: zwykłe, zoom i mega zoom.

It was flowing briskly, with a much higher water level than last time, greener, cooler. I took three pictures of it to say goodbye: normal, zoom and mega zoom.

Fajnie było tak siedzieć z synem nad rzeką i rozmawiać. Uwielbiam te nasze małe wielkie rozmowy.

It was nice to sit with my son by the river and talk. I love our little big conversations.

Był też mały piknik. Dla Bombla woda, dla starych piwko bezalko, a do tego słone paluszki i precelki, smakujące dobrze wypieczonymi prawami pracowniczymi.

There was also a small picnic. For Bombla water, for the old men non-alcoholic beer, and to this salty sticks and pretzels, tasting of well-baked workers' rights.

A teraz wam opowiem historię pewnego cudnego zdjęcia, które nie powstało.
Przyleciała sobie piękna, czarna ważka, której skrzydła błyskały granatem pod odpowiednim kątem. Usiadła sobie na listkach, gdzie zrobiłam jej takie kiepskie i niewyraźne zdjęcie, a potem się przesiadła.

And now I will tell you the story of a wonderful photo that never came. A beautiful, black dragonfly flew in, its wings flashing navy blue at just the right angle. It sat on the leaves where I took such a poor and blurry photo of it, and then moved on.

Przesiadła się na tak malowniczy kwiatek i sobie siedziała bardzo fotogenicznie. Poczekałam, aż aparat załapie ostrość i nacisnęłam migawkę. Niestety, ważka była szybsza i zdążyła uciec :(

She moved to such a picturesque flower and sat there very photogenically. I waited until the camera focused and pressed the shutter. Unfortunately, the dragonfly was faster and managed to escape :(

No, trudno. W każdym razie udało nam się też przyłapać traktorki - tym razem nie na świętowaniu, a przy pracy.

In any case, we also managed to catch tractors - this time not at celebration, but at work.

No a potem - do domku!

And then... Home, sweet home!